czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 67:

Wiecie ten czas za szybko mija,już dziś musiałam wracać do Bełchatowa.Będąc na światłach zauważyłam w restauracji dwie znane mi osoby.
- Daga zobacz to są Sara i Roksana.-powiedziałam.
- Ty one piją wino.
- Ona nie jest w ciąży,czekaj trzeba zrobić zdjęcie.-wyjęłam swój aparat i jak prawdziwy profesjonalista zrobiłam zdjęcie,na którym widać czerwoną ciecz którą popijały.
- Trzeba zadzwonić do Moniki.-powiedziała Dagmara.Pokiwałam głową i razem wróciłyśmy do mojego mieszkania.Nakarmiłam i przebrałam Antka i poczekałam jak zaśnie.Później udałam się do salonu.
- Oliwer jesteś głodny?-zapytałam.
- Tak.-pokiwał głową.Poszłam z Dagą do kuchni i robiłyśmy kanapki.
- Co za małpy,jak można zniszczyć komuś życie takim kłamstwem.Przecież nie udało by nam się ich wczoraj złączyć to nie wiem co bym zrobiła.-mówiła Dagmara.
- Rozmawiałam wczoraj z Miśkiem i on jej nigdy by nie zdradził.On najbardziej odczuł ta sytuacje.Wiesz załatwmy tą sprawę same,nie mieszajmy ich już w to.-powiedziałam.
- Masz racje.
Grudzień:
Wiele się zmieniło,Sara nie wytrzymała i przyznała się do kłamstwa.Niestety siatkarzom nie poszła liga i mistrzostwa.Chodzili strasznie załamani,nie potrafiłam Bartka jakoś rozchmurzyć.Niestety gdy tylko próbowałam,zaczynała się kłótnia.Dalej tak jest,a nasze kłótnie są nawet o błahostki.Oddaliliśmy się od siebie,a za 5 miesięcy mamy wziąć ślub i ochrzcić Antka.Dzisiejszy dzień zaczęłam sprzątaniem.Za niecały tydzień święta.Na święta jedziemy do Nysy.Moi rodzice jadą do Niemiec do rodziny ze strony taty.Wczoraj oczywiście odbyła się kłótnia o nic.Usłyszałam że Bartek wstał i poszedł do łazienki.
- Myślałem że zrobiłaś śniadanie?-zapytał.
- A co ja jestem twoją kucharką?-także zapytałam.
- No wiesz przychodzę zmęczony z treningu,mogłabyś pomyśleć i zrobić śniadanie.
- Wiesz gdybyś ty pomyślał to też jestem zmęczona.Zajmuję się Antkiem a to jest męczące.-on tylko spojrzał na mnie i podszedł do lodówki.Zrobił sobie kanapki i wyszedł z kuchni.Usiadłam na krześle,podkuliłam kolana pod samą brodę i płakałam.Co się dzieje z naszym związkiem? Poszłam do pokoju syna i zauważyłam że nie śpi.
- A co pan już nie śpi?-zapytałam,a on zaczął się śmiać.Wymachiwał rączkami i nóżkami w prawo i w lewo.Wzięłam go na ręce i poszłam z nim do kuchni i dałam mu przygotowana kaszkę.Oczywiście musiałam się wygłupiać żeby otwierał mi buźkę.
- Antek leci samolot.-powiedziałam i uniosłam łyżeczkę do góry,uwielbiał ta zabawę.Gdy go nakarmiłam poszłam go przebrać,a później do salonu gdzie siedział Bartek.Rozłożyłam koc i poduszki na podłodze.
- Zajmij się nim ja pójdę zrobić obiad.-powiedziałam i posadziłam Antka koło Bartka.Nic nie odpowiedział tylko zaczął się z nim bawić.Nie mogę zrozumieć,że nasz związek tak wygląda.Może jestem głupia ale mam wrażenie że on trzyma się tylko dlatego że jest Antek.Nie wiem ile czasu mi zajęło,ale chyba długo bo Bartek zanosił małego do pokoju z racji tego że zasnął.Po chwili poczułam jak obejmuje mnie wokół pasa.
- Przepraszam skarbie.-powiedział.
- Za co?-zapytałam.
- Za to co powiedziałem wczoraj i dziś,po prostu wczoraj na treningu dostaliśmy taki wycisk że....
- Ale ja nie chcę żebyś się na mnie wyżywał.-odwróciłam się do niego przodem.
- Przepraszam.-pocałował mnie,a ja objęłam rękoma jego szyję.Nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne,gdy byliśmy już w sypialni,to obudził się Antek.
- No to koniec z przepraszania.-powiedział i zaczęliśmy się śmiać.
Tydzień później:
Jesteśmy na trasie Bełchatów-Nysa.Będą to pierwsze święta Antka.Bardzo je przeżywam.
- Kochanie a wziąłeś prezenty?-zapytałam.
- Tak spokojnie.-powiedział.
- A zamknąłeś drzwi?
- Tak.
- Okna pozamykane,prawda?
- Tak.
- A wodę zakręciłeś?
- Tak,kochanie spokojnie.-zaśmiał się.
- A wziąłeś aparat,leżał w przedpokoju na szafce?
- Tak, jest około Antka.
- O niczym nie zapomniałeś?-zapytałam.
- O cholera,zapomniałem życzyć sąsiadom wesołych świąt.
- Kretynie wystraszyłam się.-powiedziałam,a ten się tylko uśmiechnął.Do Nysy dojechaliśmy około 18:00.
- Dzieci nareszcie,ale się za wami stęskniłam.-powiedziała mama Bartka.Przytuliła mnie,później Bartka.- Nie wzięliście ze sobą Antosia?-zapytała.
- Nie jest tylko śpi.-powiedziałam.Podeszłam i otworzyłam ostrożnie drzwi.
- Antoś zobacz jesteśmy u babci.-powoli go budziłam.Gdy otworzył oczka na widok babci uśmiechnął się.Babcia oczywiście wzięła wnuka do domu,a my nosiliśmy walizki i prezenty do domu,znaczy Bartek nosił walizki,a ja prezenty.Później siedzieliśmy w salonie i jedliśmy kolacje.
- A macie już świadków i chrzestnych?-zapytał tata Bartka.
- Tak,ale będą to te same osoby.
- Jasne,po co szukać jak masz od razu po ślubie chrzciny.-powiedziała mama Bartka.
- Kto mamo będzie na świętach?-zapytał Bartek.
- No wiesz ciocia Helena z wujkiem,babcia Józia z dziadkiem Danielem,ciocia Grażyna z Jackiem i on będzie ze swoją dziewczyną Oliwią.-wymieniała.
- Oni się wszyscy zmieszczą?
- Tak,synku zmieszczą się.
- Iga masz ochotę na dobrą nalewkę?-zapytał prawie teść.
- No jeden kieliszek nie zaszkodzi.-uśmiechnęłam się.Ta Bartek z ojcem wypili całą butelkę,a że ona jest na prawdę mocna to ledwo się na nogach trzymają.
- Chodź skarbie musisz się położyć.-zaśmiałam się.Próbowałam pomóc mu wejść po schodach ale z marnym skutkiem.
- Iga nie siłuj się położymy ich w salonie.-powiedziała mama Bartka.Zrobiłyśmy tak,ja Bartka ułożyłam na sofie,a jego ojciec leżał na fotelu.Nagle zadzwonił telefon.
- Halo?-odebrała pani Iwona.
-......
- Dobrze.
-.....
- Zaraz będę.-rozłączyła się.- Iga mam wielka prośbę do ciebie?
- Co się stało?-zapytałam.
- Grażynka dzwoniła,spóźnili się na ostatni autobus.Pojechałabyś po nich na przystanek?-zapytała.
- Oczywiście.-ubrałam buty i kurtkę i wzięłam z Bartka kieszeni dokumenty i kluczyki.Do przystanku jechałam z 25 minut.
- O Iga jesteś naszym zbawieniem.-powiedziała ciocia i mnie przytuliła.
- No bez przesady,hej Jacek długo cię nie widziałam.-przytuliłam go.
- Ja ciebie też,no przyzwyczajałem się do twojego brzuszka.
- Wiesz w końcu musiałam urodzić.
- Poznaj to moja dziewczyna Oliwia.-podałam jej rękę.
- Miło cię poznać,Iga.
- Oliwia.-poczułam taki wymuszony uśmiech.Zapakowaliśmy ich bagaże i ruszyliśmy do domu.Tam czekała na nas pani Iwona.
- Jak miło was widzieć.-przywitała wszystkich.Poszłam zobaczyć do Antka,spał jak zabity.Sama poszłam do łazienki i wzięłam prysznic,później położyłam się w pokoju Bartka i zasnęłam, w końcu jutro wigilia,a dokładniej to dziś w końcu jest po północy.
Wstałam około 9:00.Antosia nie było w łóżeczku więc poszłam do łazienki ubrała się.
  I zeszłam do kuchni gdzie słyszałam śmiechy.
- Dzień dobry.-powiedziałam.
- O witaj,już wstałaś?-zapytała mama Bartka.
- Tak,a gdzie Bartek i Antoś?
- Poszli na spacer,przewietrzyć głowy.-uśmiechnęłam się.
- To zabierajmy się do roboty.-powiedziała ciocia Grażyna.I tak cały dzień spędziłam w kuchni.


I jest :) Na prawdę cieszę się że czyta dużo osób mojego bloga,pozostaje mi wam dziękować :) Jak myślicie,jak wypadną święta???? Byłam w kinie na wkręceni,bolą mnie policzki od śmiechu,polecam obejrzenie tego filmu :) Pozdrawiam i zapraszam jutro na kolejny. Aga

4 komentarze:

  1. Cudowny :) Czekam z niecierpliwością na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu jaki cudny rozdział.Nie mogę się doczekać następnego :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że tak przyspieszyłąś czas. Mam nadzieję, że nie będą ie już kłócić ;C No i wyczuwam kłopoty z ta Oliwią....
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
    Przepraszam za spam:)

    OdpowiedzUsuń