piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 68:

Zaczęłam od lepienia pierogów,trochę mnie irytowało to że my w tej kuchni zapieprzamy,a Oliwia nic nie robi.Wyszła na spacer.Oczywiście wiem że jest gościem,ale ludzie mogłaby coś pomóc.Ciocia Grażynka włączyła radio i zaczęłyśmy śpiewać.Mama Bartka ma na prawdę śliczny głos.Nie minęło 20 minut,a w kuchni zjawili się mężczyźni.
- O już przyszliście?-zapytała pani Iwona.Podeszłam do Bartka i pocałowałam na przywitanie.
- Boli główka?-zapytałam,na co wszyscy się zaśmiali.
- Nie,ale nie pamiętasz gdzie dawałem kluczyki od samochodu? Bo mam za godzinę jechać po dziadków.
- Są w mojej torebce bo jechałam po ciocię.-powiedziałam.
- Kiedy?
- Kiedy ty nie byłeś sprawny.-i do kuchni wszedł pan Adam z Antosiem na rękach.
- A gdzie był mój synek?-zapytałam,na co on zaczął się śmiać.Wzięłam go na ręce i poszłam rozebrać z mokrych ubrań.
- Bartuś mogę się ciebie zapytać,czemu Antoś jest tak mokry?
- A bo wiesz zobaczył że Kuba jest w śniegu i zaczął płakać,dlatego tata usiadł na śniegu i wziął go na ręce.-wyjaśnił.
- Dobra położymy go i wracam do kuchni.-powiedziałam.Nie zajęło mi to nawet 15 minut,mały był tak wyczerpany że zasnął momentalnie.Zeszłam do kuchni,a tam szok Oliwia przyprawiała rybę no za chwilę zapiszę to w kalendarzu.Tak jak było ustalone godzinkę później zjawili się dziadkowie.
- Wesołych Świąt.-krzyknął dziadek Daniel.
- O Iga jak ty przepięknie wyglądasz.-powiedziała babcia Józia i mnie przytuliła.
- Dziękuję.
- Wiesz gdybym był młodszy to zakręciłbym koło ciebie.-zaczęłam się śmiać.
- Dziadku jak na razie ja się koło niej kręcę.-powiedział Bartek.
- Oj wnuczku wiem wiem.
- Ciocia Helena będzie około 17:00.-powiedział tata Bartka.Męska część poszła do salonu a kobiety zostały w kuchni.I tak nam zeszło do wieczora.O 17:00 zjawiła się ciocia Helen która także przyłączyła się do pomocy.O 18:00 poszłam się przyszykować na kolacje.Stałam przed wielkim lustrem i robiłam makijaż kiedy Bartek objął mnie wokół tali.
- Ślicznie wyglądasz.-powiedział i zaczął całować moją szyję.
- Tak szczególnie że jestem w samej bieliźnie.-zaśmiałam się.
- We wszystkim ładnie wyglądasz.
- Widzisz gdybym się nie odchudziła nie wyglądałabym ładnie.-zaznaczyłam.
- Przesadzasz.-podeszłam do szafy i wyjęłam dzisiejszy strój.Ubrałam się.
 A włosy związałam w koka.
 
- A ty mi mówisz że brzydko wyglądasz,wiesz gdybyśmy nie musieli schodzić na dół to pomógłbym ci ja zdjąć.-powiedział.Podeszłam do niego i pocałowałam go bardzo czule.
- Proponujesz coś?-zapytałam.
- Nie kuś mnie.Pomożesz mi z tym krawatem?
- A kto ci wiązał kiedy nie byliśmy jeszcze razem?-zapytałam.
- Przyjeżdżałem do domu i mama mi wiązała,a później z powrotem do Bełchatowa.-zaczęłam się śmiać.Zawiązałam szybko krawat i poszłam ubrać Antosia.
O godzinie 19:30 zaczęliśmy dzielić się opłatkiem,oczywiście dostałam dużo życzeń żeby postarać się jeszcze o córeczkę,żeby ślub wyszedł tak jak tego chcemy.Gdy nadszedł czas na prezenty do domu wszedł gwiazdor.Jackowi i Bartkowi tak się oczy zaświeciły,ale szybko ostudziłam ich entuzjazm i powiedziałam że przyszedł do Kuby i Antosia.
- Czy jest tutaj nijaki Antoś?-zapytał dziadek Daniel,znaczy gwiazdor.Podeszłam i podałam go na kolana.- Powiedz byłeś grzeczny?-zapytał,a on patrzył swoimi dużymi oczami na gwiazdora.Musiałam to uwiecznić i zrobiłam zdjęcia swoją lustrzankom.
- Był bardzo grzeczny.-powiedziałam.
- No jak mama mówi że byłeś to,to dla ciebie.-podał mu ładnego błękitnego misia,a Antoś zaczął się śmiać i przytulił do siebie tego misia,oczywiście zdjęcia są.Wzięłam go na ręce i zaczęły się śmiechy.- A jest tu niejaki Adam?
- To ja.
- Tak skarżyli się że nalewkę żeś sam wypił,a Danielowi nie dałeś.
- Nie sam,Bartek....
- Zwalaj na dziecko,ale gwiazdor coś ma.- i pokazał dwie butelki nalewki.- No to teraz Kuba.-i tak każdego wołał.I niestety nadszedł mój czas.- Iga,chodź do gwiazdora.-grzecznie podeszłam i usiadłam na kolanie.Zaczął mnie przepytywać,dlaczego nie odwiedzam dziadka Daniela,a wszyscy się ze mnie śmiali.- No ale prezent dla ciebie mam.-podał mi pudełko.
- Dziękuję.-powiedziałam i zeszłam z kolan.
- No mam jeszcze prezent dla Daniela,ale zasiedział się w toalecie.No młodzi się nie śmiejcie,ale ta rybka była ciężka.-powiedział.- Więc proszę o przekazanie mu prezentu.-i pożegnaliśmy,a po 5 minutach przyszedł dziadek.
- Co Daniel ciężka rybka?-zapytała babcia Józia.
- Bardzo kochanie.Gdzie mój prezent?-później oczywiście,wszyscy wybrali się na pasterkę,ja zostałam z Antosiem w domu.Rozdzwonił się mój telefon:
- Halo?
- Iga zdrowia,szczęścia i wszystkiego czego chcesz.-powiedziała Paula.
- Dzięki skarbie i nawzajem.Jak święta?
- Och nie pytaj wpychali we mnie jedzenie.-zaśmiała się.
- No ja normowałam porcje sobie.-i tak gadałyśmy i gadałyśmy.Gdy tylko się rozłączyłam na telefon przyszło sporo SMS'ów chyba od całej reprezentacji,oczywiście odpisałam wszystkim.Jeszcze zadzwoniłam do rodziców i z tych całych emocji zasnęłam.
Rano obudziłam się około 9:00.Odwróciłam się i zobaczyłam że Bartek dalej śpi.Postanowiłam go nie budzić i poszłam do łazienki się ubrać.
 
Weszłam do pokoju i wzięłam Antosia który oczywiście nie spał.Poszłam z nim do kuchni i dałam jego ulubioną kaszkę.Cały dom jeszcze spał dlatego postanowiłam pójść na spacer.Ubrałam Antosia i na siebie zarzuciłam kurtkę i wyszłam do parku.Tak jak mówił Bartek,małego ciągnie do śniegu.Strasznie dużo frajdy mu to sprawia.
- Przepraszam panią może mi pani powiedzieć która godzina?-zapytał mnie starszy mężczyzna.
- Ależ oczywiście jest 10:15.-powiedziałam.
- Dziękuję bardzo.-niósł wielkie torby z zakupami.
- Przepraszam może panu pomóc?-zapytałam.
- Jakby była pani tak miła.-przejęłam jedną torbę od niego i ciągnęłam sanki drewniane w których siedział Antoś i był przypięty żeby mi nie poleciał.Szliśmy rozmawiając,bardzo przyjemny mężczyzna.
- A pani tu nowa?-zapytał.
- Nie przyjechałam na święta.
- Do rodziny?
- No nie do końca,znaczy zaraz będzie rodzina.
- To nie rozumiem.-zaśmiał się.
- Mojego narzeczonego tu rodzina mieszka.
- Aha.A kto dokładnie?-zapytał.
- Bartka Kurka.
- A Bartek miły chłopak,zawsze mi pomagał,jak sobie z czym nie radziłem,nawet raz pomalował mi sufit.
- No tak jest wysoki.-zaśmiałam się.
- Pamiętam jak zaczynał karierę,bardzo mu kibicowałem jeździłem na mecze,ale z biegiem czasu przestałem.
- Dlaczego?
- Wiesz wzrok już nie ten i nie mogę prowadzić,bilety teraz kosztują 5 razy więcej.A my z żoną nie mamy tyle pieniędzy.Ale w gazetach śledzimy co się dzieje w świecie siatkówki.A jak się poznaliście.
- Byłam fotografem reprezentacji,poznaliśmy się w Spale.
- Ach wy młodzi,ja moja żonę poznałem w parku tutaj.Ale masz szczęście młody człowieku że masz takich rodziców.-zwrócił się do Antka.
- Pan nie ma dzieci?-zapytałam.
- Mam dwóch synów,ale nie utrzymują z nami kontaktu.
- Ale dlaczego?
- Wiesz razem z żona robiliśmy wszystko żeby dać im wykształcenie,wszystko co chcieli to od nas dostali.Teraz nic nie wiem jak im się wiedzie,żona strasznie to przeżywa.-zrobiło mi się strasznie smutno,ja nigdy nie mogłabym tak zrobić rodzicom.Pomogli mi się wykształcić a później bym zostawiła na pastwę losu.-Może masz ochotę na herbatę?-zapytał.
- Chętnie.-weszliśmy do jego domu.
- Władek gdzie ty byłeś tak długo?-do przedpokoju weszła jego żona.-Oj nie mówiłeś że będziemy mieli gości.
- Dzień dobry Iga Szymańska.-podałam jej rękę.
- Pola Reszka.-uścisnęła moją dłoń.
- Polu wiesz że to jest narzeczona Bartka,a to jego synek.
- Nie możliwe.-powiedziała i podeszła do Antosia.- Ale ty śliczny jesteś.Chodźcie zrobię herbatę.-siedzieliśmy w salonie i popijając herbatę rozmawialiśmy.Antoś był cały czas to u pani Poli na rękach to u pana Włodka.W ich oczach można było wyczytać radość,widać że brakuje im dzieci.Spojrzałam na zegarek zrobiła się godzina 15:00.
- Ojej ale się zasiedziałam,Antoś musimy iść bo tata będzie się martwić.-powiedziałam.
- Oj ale cię zagadaliśmy.-powiedziała pani Pola.
- Dziękuje bardzo za zaproszenie.-powiedziałam.
- A my dziękujemy za odwiedziny i wpadnijcie do nas z Bartkiem jak będziecie jeszcze w Nysie.-powiedział pan Włodek.
- Oczywiście do widzenia.-powiedziałam i wyszłam.- Antoś oni to chyba na policje zadzwonili.-po 15 minutach byłam już w domu.
- Iga o boże dziecko jak się martwiliśmy.-powiedziała mama Bartka.
- Przepraszam byłam na spacerze i się tak zasiedziałam,a gdzie Bartek?
- Poszedł was szukać.Mówiłam mu żeby został ze za chwilę wrócicie,ale nie posłuchał.
- A gdzie poszedł?
- Do parku.
- Dobra ja po niego polecę a mogłaby pani nakarmić Antosia?-zapytałam.
- Dobrze leć niczym się nie przejmuj.-wybiegłam z domu i pobiegłam do parku.Długo nie musiałam go szukać.
- Bartek!-krzyknęłam,a on się odwrócił i zaczął biec w moją stronę.
- Boże jak się o was martwiłem,gdzie mały.
- W domu,przepraszam skarbie,zasiedziałam się u państwa Reszki.
- Wybaczam bo to moi ulubieni sąsiedzi.-pocałowałam go.
- Wracajmy do domu.-powiedziałam.
- Wracajmy tylko nigdy więcej nie znikajcie.
- Obiecuję.-pocałował mnie.
 
 
I jak wam się podoba? Mam nadzieje że was nie zanudziłam tym rozdziałem? Pomysł z gwiazdorem podpięłam z  sytuacją na moich świętach :) Także mam nadzieje że was nie zawiodłam.Jutro pojawi się następny rozdział.Pozdrawiam Aga
 

 


 

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny a to, że Bartek się o nich martwił było takie słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super święta, w rodzinnej atmosferze, tylko ta Oliwia jakaś taka...
    Wszyscy kochają Antosia, ale nie może być inaczej, bo to takie cudowne dziecko <3
    Bartek taki kochany ^^ Martwi się o dwie najważniejsze osoby w jego życiu ;]
    Przepraszam, że znów miałam zaległości... Jakoś ostatnio nie nadążam z czytaniem...
    Nie mogę doczekać się ślubu ;)
    I cieszę się, że Michał z Monią się pogodzili ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny pomysł na rodział. Ale ja nadal czekam na jakąś akcję z Oliwią :3 taki dreszczyk się przyda!
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń